piątek, 28 października 2011

Nie ma jak pestka dyni…

Dynia jest nieodłącznym elementem halloween i jako jedno z niewielu warzyw ma swoją legendę. Opowieść o Jack’u błąkającym się po świecie z kawałkiem żarzącego się węgla ukrytego w dyni przytaczałam już w poście dotyczącym tego warzywa (czyli tutaj).

Swoją opowieść ma jednak nie tylko dynia, ale także jej pestki. Podobno niegdyś Indianki łuskając je dawały znak wybrankowi, że czas odkopać miłosny topór. Z naukowego punktu widzenia to działanie jest całkiem uzasadnione, ponieważ nasiona dyni zawierają tyrozynę poprawiającą humor i tokoferole określane jako witaminy płodności. Warto wspomnieć jednak również o ich innych zaletach: znaczących ilościach magnezu, manganu, cynku, żelaza i wapnia. Mała porcja niepozornych pestek może w dużym stopniu zaspokoić nasze dzienne zapotrzebowanie na wszystkie wspomniane wyżej minerały.

RADA: Dla lepszego smaku pestki można uprażyć na patelni (nie teflonowej, patelnie Ronic nadają się znakomicie) z odrobiną soli i oliwy z oliwek.

Na zdrową przekąskę doskonale nadaje się również cieciorka, o której pisałam kilka miesięcy temu. Link do wpisu można znaleźć TU lub w etykiecie „przekąska”.

1 komentarz:

kikimora pisze...

Pestki dyni są pyszne prażone i na surowo- ja lubię je sypać na wierzch zapiekanek

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...